Na
temat rynku Forex krąży wiele obiegowych opinii. Większość
stanowią wariacje na temat dwóch prostych stwierdzeń. Po pierwsze:
jest to narzędzie do dokonywania transakcji na walutach różnych
państw. Po drugie: jest to rynek bardzo niebiezpieczny i ryzykowny,
na którym można osiągać olbrzymie zyski, ale również szybko
ponieść ruinę, porównywany jest nawet do gier hazardowych.
Spróbujmy przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu.
Pewien
znajomy przedsiębiorca, prezes firmy zatrudniającej ponad 100
pracowników, zagadnął mnie kiedyś: „Ty się znasz na forexie.
Widziałem, że tam są bardzo dobre kursy dolara, lepsze niż w
kantorach i NBP, a ja właśnie potrzebuję dużą sumę na zakup
materiałów z importu. Da się tam kupić te dolary?” I właśnie
od tego chciałbym zacząć.
Nie,
nie da się. Jeśli potrzebuję pewnej sumy w obcej walucie to nie
nabędę jej na rynku Forex – muszę
udać się do kantoru. Wykazuje on pewne podobieństwa do Forex-u.
Kantor oferuje swoim klientom dwa kursy określonej waluty: niższy,
po którym jest gotów ją skupować oraz wyższy, po którym może
sprzedać. Usługodawcy Forex, zwani brokerami,
również notują waluty po dwóch kursach, zwanych z angielska BID
(to jest ten niższy) oraz ASK (wyższy). Jednak na tym podobieństwa
się zasadniczo kończą.
Kantor
oferuje klientowi realną gotówkę. Natomiast operacje na rynku
Forex polegają na „obstawieniu” przyszłych zmian kursu waluty i
oczekiwaniu związanych z tym zysków (stąd porównania do kasyna i
zakładów sportowych). Inwestor kupujący walutę, co w terminologii
Forex nazywa się zajęciem pozycji
długiej , kupuje ją „wirtualnie”.
Nie uzyskuje jej w gotówce ani nawet w postaci przelewu. Jednak
liczy on na wzrost jej kursu w przyszłości. Jeśli to nastąpi, to
sprzeda on swoją „wirtualną” walutę (co jest nazywane
zamknięciem pozycji)
i otrzyma zysk, proporcjonalny do różnicy kursów i zainwestowanej
przez siebie kwoty. Symetryczną sytuację nazywa się zajęciem
pozycji krótkiej
– oznacza to wirtualną sprzedaż waluty, licząc na spadek jej
kursu i chęć późniejszego jej odkupienia po niższej cenie. Ten
drugi przypadek jest mniej intuicyjny, no bo jak można sprzedać coś
czego się nie ma? Obie te sytuacje postaram się przybliżyć na
przykładzie przedstawionym poniżej.
Wyobraźmy
sobie, że inwestor spodziewał się wzrostu kursu dolara względem
złotówki w drugim tygodniu mijającego miesiąca.
Oto kursy
dolara względem złotego w poszczególnych dniach w tym okresie. Kursy kantorowe pochodzą z
jednego z kantorów we Wrocławiu, zostały odczytane z witryny dostępnej tutaj. Kursy Forex są takie, jakie oferował
w tym samym czasie broker Admiral Markets.
Na
pierwszy rzut oka widać, że różnica pomiędzy kursami sprzedaży
i kupna jest dużo wyższa w kantorach i wynosi co
najmniej kilka groszy, a niekiedy nawet kilkanaście. W podanym tu
przykładzie na Forex różnica ta, nazywana spreadem
wynosi 0.5 grosza (dlatego też brokerzy podają zwykle swoje kursy z
dokładnością do 4 a czasem nawet 5 miejsc dziesiętnych).
Konsekwencje tego są widoczne jak na dłoni.
W
drugim tygodniu kwietnia miał miejsce przejściowy wzrost kursu
dolara względem złotego. Załóżmy, że ktoś przewidywał jego
wzrost i zdecydował się w poniedziałek kupić 1000 dolarów z
myślą o ich szybkiej odsprzedaży z zyskiem. Przesłanki jakimi się
kierował przy swojej decyzji nie są na razie przedmiotem naszego
zainteresowania. Istotne jest to, że przy kursach oferowanych przez
kantor musiał zainwestować ponad 3200 złotych i aż do ostatniego
dnia tygodnia włącznie nie miał możliwości ich sprzedaży z
jakimkolwiek, choćby minimalnym zyskiem. Natomiast zajmując w
poniedziałek pozycję długą o wartości 1000 dolarów na rynku
Forex i zamykając ją w piątek zrealizował zysk o wielkości
(3.2013 – 3.1809) * 1000 = 20.40.
Różnice
pomiędzy operacjami w kantorach a rynkiem Forex są w jeszcze
większym stopniu widoczne na przykładzie analogicznej sytuacji ale
malejącego kursu dolara, który miał miejsce w kolejnym tygodniu.
Po
pierwsze, niezależnie od dużego spreadu w kantorach, dysponując
jedynie złotówkami (a w tej walucie większość z nas zarabia i
czyni wydatki) nie ma fizycznej
możliwości wypracowania zysku przy
spadku kursu dolara. Natomiast na rynku Forex sytuacja jest
całkowicie symetryczna względem poprzedniej – spodziewając się
spadku kursu zajmujemy pozycję krótką i (jeśli nasze oczekiwania
się spełniają) zamykamy ją z zyskiem, w tym przykładzie wynosi
on (3.1858 – 3.1735) * 1000 = 12.30.
Oczywiście
w przykładzie występuje inwestor, który trafnie przewidział
wzrost kursu dolara w pierwszym tygodniu a spadek w następnym. Gdyby
jego przewidywania były odwrotne, zamiast opisywanych wyżej zysków
miałby straty. Kryteria podejmowania decyzji co do zajmowania
określonych pozycji na rynku, momentów ich otwierania i zamykania,
będą przedmiotem wielu dalszych artykułów. Co więcej, jak
wspomniałem w artykule wprowadzającym, kryteria te
będą formułowane tak, aby nie
wymagały robienia przewidywań
explicite,
stawiania prognoz ani odgadywania przyszłości. Prognozy pozostawiam
ekonomistom i analitykom, a zgadywankami niech się zajmują
wróżbici.
Wcześniej
jednak zostaną poruszone zagadnienia i
detale techniczne, z jakimi się spotykamy operując na rynku Forex.
Miedzy innymi będą dotyczyć doboru kwot, jakimi należy dysponować
w stosunku do planowanej wielkości operacji. Bo wprawdzie kupno i
sprzedaż walut na rynku Forex są wirtualne,
jednak pieniądze wpłacane na rachunki brokerskie są jak
najbardziej realne.
Poniższe pytanie wynika zapewne z mojego błędnego rozumowania pojęcia "prognozowania" ale dla pewności zapytam :) gdyż często używam tego pojęcia - być może rzeczywiście nieświadomie błędnie.
OdpowiedzUsuńCzy tworząc system/strategię, która opiera się na jakiś założeniach w rzeczywistości nie "prognozujesz"? Tzn. zakładasz, że cena zmieni się w jakiś, przewidywany przez Ciebie kierunek, bazując na jakiś znalezionych (świadomie lub nie) przez Ciebie zależnościach? W końcu, żeby kupić tanio by później sprzedać drogo musisz przewidzieć/prognozować zmianę ceny - nie ważne w jaki sposób - czy będzie to mniej czy bardziej obiektywna metoda...
Dziwi mnie takie radykalne odrzucenie tego pojęcia :)
W tej kwestii zapewne wszelkie spory będą wynikać z różnic w rozumieniu pewnych pojęć i - siłą rzeczy - będą mieć charakter bardziej filozoficzny niż matematyczny :)
UsuńSkładając zlecenia kupna, sprzedaży, czy - ogólnie - zajęcia/opuszczenia jakiejś pozycji przy pewnych kursach faktycznie wyrażam swoje oczekiwania co do przyszłych wartości tych kursów, czyli w jakimś sensie "prognozuję" je. Rzecz w tym, że nie wyrażam tej prognozy explicite.
A jeszcze inaczej: moje stanowisko jest takie, że sama metoda prognozowania, choćby najlepsza, aby mogła przynosić zyski, musi zostać uzupełniona regułami podejmowania działań z jej wykorzystaniem. Bez tego nie stanie się systemem transakcyjnym. Natomiast system nie wymagający wprost stawiania prognoz można skonstruować.
:)
OdpowiedzUsuńSzukając natomiast sposobu na wymianę waluty po naprawdę korzystnym kursie, proponowałabym zainteresować się ofertą firmy https://www.igoriacard.com/ oferującej kartę wielowalutową. Jest to karta prepaid, którą wcześniej trzeba zasilić.
OdpowiedzUsuń