Na
temat rynku Forex krąży wiele obiegowych opinii. Większość
stanowią wariacje na temat dwóch prostych stwierdzeń. Po pierwsze:
jest to narzędzie do dokonywania transakcji na walutach różnych
państw. Po drugie: jest to rynek bardzo niebiezpieczny i ryzykowny,
na którym można osiągać olbrzymie zyski, ale również szybko
ponieść ruinę, porównywany jest nawet do gier hazardowych.
Spróbujmy przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu.
Pewien
znajomy przedsiębiorca, prezes firmy zatrudniającej ponad 100
pracowników, zagadnął mnie kiedyś: „Ty się znasz na forexie.
Widziałem, że tam są bardzo dobre kursy dolara, lepsze niż w
kantorach i NBP, a ja właśnie potrzebuję dużą sumę na zakup
materiałów z importu. Da się tam kupić te dolary?” I właśnie
od tego chciałbym zacząć.
Nie,
nie da się. Jeśli potrzebuję pewnej sumy w obcej walucie to nie
nabędę jej na rynku Forex – muszę
udać się do kantoru. Wykazuje on pewne podobieństwa do Forex-u.
Kantor oferuje swoim klientom dwa kursy określonej waluty: niższy,
po którym jest gotów ją skupować oraz wyższy, po którym może
sprzedać. Usługodawcy Forex, zwani brokerami,
również notują waluty po dwóch kursach, zwanych z angielska BID
(to jest ten niższy) oraz ASK (wyższy). Jednak na tym podobieństwa
się zasadniczo kończą.